))Zapraszamy na Oficjalną Stronę internetowa Jerzego Roberta Nowaka((

piątek, 10 listopada 2017

R. A. Ziemkiewicz wbrew hasłu „Bóg, Honor i Ojczyzna” (III)

Wychwalany przez „neoendeka” (!) Ziemkiewicza Wielopolski był najbardziej skrajnie prożydowskim politykiem polskim XIX wieku

Wybranianie postaci Wielopolskiego przez Jerzego Borejszę
Ciekawe, że na tle przeważającego także po wojnie wśród poważnych historyków i publicystów potępienia działań Aleksandra Wielopolskiego, tak fatalnych w skutkach dla Narodu, znalazło się tylko paru autorów gotowych do wybraniania jego „dokonań”. Poza skrajnie kolaboranckimi tekstami: książką Ksawerego Pruszyńskiego, którą Jerzy Łojek nazwał „pochwałą Quisligszczyzny” i tekstami skrajnego PRL-wskiego kolaboranta Aleksandra Bocheńskiego, Wielopolskiego na ogół próbowali wybraniać głównie autorzy żydowskiego pochodzenia. Z czego to wynikało? Myślę, iż głównie z tego, iż pamiętali, że Wielopolski w ramach swych reform najwięcej zrobił właśnie dla Żydów, wśród których miał głównych protektorów politycznych (od Enocha do Kronenberga) Najbardziej znaczącym naukowcem pochodzenia żydowskiego, który bardzo mocno starał się wybraniać postać Wielopolskiego był niewątpliwie wybitny historyk Jerzy W. Borejsza, w bardzo interesującej skądinąd książce „Piękny wiek XX” (Warszawa 1984,ss.236,246,247,248,250,251,255,256,258,259, 260,261-262). Konkludując swe refleksje o Wielopolskim ,Borejsza pisał, usprawiedliwiając margrabiego: „ Wielopolski, polityk dużej fachowości, dalekowzroczności i siły charakteru, niewiele mógł zrobić między rządzącym zawsze przy pomocy bagnetów Petersburgiem a powstańczymi sztyletami. Żadna ze stron nie dała mu prawdziwej szansy”.(Tamże,s. 262). A ja uważam, tak jak wynika z ogromnej części świadectw współczesnych Wielopolskiemu osób i późniejszych historyków, iż to Wielopolski sam nie dał sobie szansy, gardząc Narodem i działając wbrew niemu. Trudno też pisać o dalekowzroczności Wielopolskiego, który podejmując fatalną decyzję o brance sprowokował wybuch Powstania, licząc, że ogólnonarodowe wrzenie stłumi w ciągu tygodnia.
Borejsza wystąpił w obronie Wielopolskiego również na łamach „Tygodnika Powszechnego” z 22 lipca 1984 r. w tekście zatytułowanym „Dylematy Aleksandra Wielopolskiego” . Borejsza robił tam, co mógł dla wybielenia polityki Wielopolskiego. Przedstawiał go jako polityka o cechach męża stanu, występującego z programem korzystnym dla przyszłości Polski. Za to, że nie zrealizował tego programu odpowiadał zdaniem Borejszy naród polski, który nie zrozumiał „reformatorskich” planów Wielopolskiego. Przypomnijmy, że historyk Jerzy Borejsza jest wnukiem syjonistycznego działacza redaktora naczelnego „Hajntu” Abrahama Goldberga i synem obrzydliwego zdrajcy i antyPolaka - czołowego żydowskiego politruka komunistycznego Jerzego Borejszy (Goldberga) .Jest zarazem bratankiem osławionego stalinowskiego kata Polaków Jacka Różańskiego (Goldberga).
Warto dodać, że wybielający Wielopolskiego tekst Borejszy spotkał się ze zdecydowaną świetną polemiką Krystyny Wyczańskiej na łamach katolewicowej „Więzi”, której czasem zdarzało się publikować dobre teksty. Przypomnę tu, że Wyczańska była łączniczką Biura Informacji propagandy Armii Krajowej, w powstaniu warszawskim działała jako przewodniczka kanałowa, a po wojnie została doktorem nauk historycznych. Polemizując z opinią Borejszy, zwalającego na polski naród winę za to, że nie zrozumiał reformatorskich planów Wielopolskiego, Wyczańska kreśliła dużo bardziej negatywny obraz margrabiego, pokazując go jako wyjątkowo wręcz aspołecznego egoistę i pieniacza. Stwierdziła m.in.: „Wielopolski zawsze zainteresowany był pomnażaniem swojego majątku rodowego, załatwianiem zabagnionych interesów spadkowych na drodze nie kończących się procesów i wykorzystania wszelkich kruczków prawnych (...) Wielopolskiego obchodziła ogromnie odpowiednia pozycja własna i rodziny w środowisku dworskim, magnackim, każdym liczącym się w wyższych sferach. Przy tym popełniał wiele gaf, świadczących o pysze i lekceważeniu opinii środowiska.(...) Ambicja nie mająca granic powodowała frustracje i kaprysy, obrazy (...) Wszystkie cele, jakie sobie Wielopolski stawiał, ubrane były w odpowiednia otoczkę frazeologiczną i poczucie własnej misji społecznej, patriotycznej. Przy tym wskutek nieprzystępności, arogancji, autorytarności, a także imponującego wyglądu -wywoływał Margrabia poczucie dystansu i lęku (...) Wielopolski nie brał pod uwagę „odruchu odrzucenia” przez społeczeństwo tych polityków, którzy sprzeciwiali się godności narodowej i zbyt daleko szli na ugodę z zaborcą. Właśnie dlatego Margrabiego dotknął ostracyzm ze wszystkich stron (...) Między Margrabia a społeczeństwem niemal nie było kontaktu. Władza i naród krążyła jakby po innych orbitach”. (Podkr.- JRN).(Por. K. Wyczańska : „Niefortunne gry Wielopolskiego, „Więź” z października 1984 r.).
Margrabia Wielopolski niewiele dobrego zrobił dla Polaków. Przez swą butę i pogardę dla rodaków zaprzepaścił wszystkie swoje reformy i poprzez katastrofalną brankę sprowokował wybuch Powstania Styczniowego i długotrwały upadek polskich nadziei. Wielopolski zrobił za to bardzo wiele dla Żydów, był faktycznie ich dobroczyńcą. Dzięki niemu Żydzi w zaborze rosyjskim uzyskali dużo więcej praw niż Żydzi w Rosji. Posunięcia Wielopolskiego doprowadziły do błyskawicznego wielkiego wzrostu ilości Żydów w Polsce. Jak pisał tym znakomity nonkonformistyczny historyk prof. Henryk Wereszycki, w dziesięcioleciach PRL-u wciąż blokowany przez cenzurę: „W Królestwie Polskim Żydzi otrzymali równouprawnienie dzięki reformie Wielopolskiego, dokonanej w r. 1862. Tego równouprawnienia w Rosji nie posiadali. W związku z tym i w związku z celową polityką rządu carskiego ilość Żydów w Polsce wzrastała ogromnie. (Podkr.- JRN). Stanowili oni już wówczas około 14 proc. ludności, ale co najważniejsze gromadzili się masowo w miastach, wskutek czego odsetek ludności żydowskiej w miastach Królestwa wynosił od 35 do 60% nawet, co przy stałym wzroście ogólnego zaludnienia w liczbach absolutnych daje ilości bardzo poważne. Ponadto Żydzi, odsuwani przez rząd rosyjski od wszelkich posad państwowych, mogli się trudnić tylko handlem i rzemiosłem, wchodząc w ten sposób jako czynnik groźnej konkurencji ekonomicznej w ostry zatarg z mieszczaństwem polskim”.(Podkr.-JRN).. (Cyt. za H. Wereszycki: „Historia polityczna Polski 1864-1918”, Paryż 1979,ss.94-95).
To wszystko „zawdzięczaliśmy” wspaniałomyślnym gestom Wielopolskiego wobec Żydów. Wielopolskiego który własnych polskich rodaków traktował „per noga” i zwalczał nawet Kościół i czołowych przedstawicieli ziemiaństwa. Ale protektorami Wielopolskiego od początku byli Żydzi: Enoch i Kronenberg, a nie Polacy. To im zawdzięczał karierę, a więc im odwdzięczał się jak potrafił. Jak wynika z książki Z. Stankiewicza o Wielopolskim margrabia walczył jak lew o korzystne rozwiązania dla Żydów, wbrew próbom ich ograniczania przez Komisję Spraw Wewnętrznych. Jak pisał Stankiewicz: „Reforma ta (równouprawnienie Żydów - JRN) okazała się najtrwalszym osiągnięciem Wielopolskiego”.(Por. Z Stankiewicz : op.cit.,s.204). Z kolei K. Wyczańska w swej polemice z Borejszą przypomniała, że Wielopolski dał Żydom „duże koncesje prawne i obyczajowe, a nawet osobiście traktując ich łaskawie, licząc, że będą stanowić przeciwwagę dla elementów „niespokojnych”. Ostro traktował duchowieństwo, starając się zrównoważyć zasięg wpływów Kościoła katolickiego innymi wyznaniami”. (Por. K. Wyczańska: op.cit.). Ciekawy zaiste to był typ „patrioty” polskiego, na każdym kroku protegującego Żydów, za to zwalczającego polskie duchowieństwo i popierającego inne wyznania przeciw niemu!
Żydowski historyk Samuel Hirszhorn tak pisał o prawdziwych celach, jakimi kierował się Wielopolski w swej polityce wobec Żydów: „Wielopolski (...) nie tylko zniósł przy pomocy rządu centralnego wszelkie ustanowione przez Polaków ograniczenia, lecz wprost przyznał Żydom misję „stanu średniego” (podkr.-JRN) w zamian za spodziewaną asymilację z ludnością miejscową. Wielopolski był nawet tak nieostrożny, że od razu odkrył wszystkie karty. W rozmowie z rabinem Meiselsem rzekł doń: „odtąd żydzi nie mają żadnego powodu mieszania się w pewne rzeczy!” Przywódcy asymilatorów, Leopoldowi Kronenbergowi, zaproponował on jeszcze mniej szlachetny komis - po prostu żądał od niego zdradzenia składu osobistego organizacji rewolucyjnych „czerwieńców” i „Komitetu Centralnego”. Dalej znosząc specjalne podatki żydowskie, margrabia dla załatania dziur budżetowych, postanowił podnieść podatek od trunków gorących, „czyli ciężar przeniósł z pleców żydowskich na chrześcijańskie”(Przyborowski) (podk. JRN). Są nawet pewne wskazówki, że Wielopolski wprost drażnił szlachtę polską swoją opieką nad Żydami (...)”. (Cyt. za S. Hirszhorn: Historja Żydów w Polsce: od Sejmu Czteroletniego do wojny europejskiej (1788-1914), Warszawa 1921 ,ss. 170-171). Zdumiewający był wspomniany przez Hirszhorna fakt, że Wielopolski traktował Żydów polskich jako główny trzon stanu średniego w Polsce, wyraźnie lekceważąc rolę polskiego mieszczaństwa. Dziwili się temu różni historycy polscy od cytowanego już w pierwszej części tego tekstu klasyka historiografii polskiej w XIX wieku Michała Bobrzyńskiego po współczesnego autora podręczników szkolnych Andrzeja Leszka Szcześniaka, który pisał o Wielopolskim: „mieszczan nie dostrzegał w Polsce (...) widział tylko w Żydach nasz „stan trzeci”. (Por. A.L. Szcześniak: „O Niepodległą. Historia 1795-1914”. podręcznik dla klasy siódmej, Warszawa 1997, s. 181).
Wychwalany przez neoendeka (?) Ziemkiewicza Wielopolski był najbardziej skrajnie prożydowskim politykiem polskim XIX wieku. Prożydowskim kosztem interesów polskiego mieszczaństwa i ziemiaństwa! Trudno się nie dziwić, że przyszywany neoendek Ziemkiewicz, skądinąd dziś tak lizusowski wobec Żydów, wychwala Wielopolskiego, tak obcego duchowo ideom głoszonym później przez Dmowskiego. Biedny Dmowski pewno w grobie się przewraca na myśl o koncepcjach głoszonych przez swego rzekomego „kontynuatora” Ziemkiewicza. I po co to całe „neoendeckie” udawanie panie Ziemkiewicz?
Na tle prożydowskiej polityki Wielopolskiego tym lepiej można zrozumieć, dlaczego wywodzący się z „czerwonej żydowskiej dynastii” historyk Jerzy W. Borejsza wybiela i usprawiedliwia Wielopolskiego przez tak wielu polskich historyków uważanego za zdrajcę i szkodnika. Pytanie - co każe jednak uznawać Ziemkiewiczowi za patriotę i „jedną z najważniejszych postaci polskiej historii” Wielopolskiego. Ziemkiewiczowi ,od lat „flirtującemu” z narodowcami i przewodniczącemu Rady Patronackiej stowarzyszenia „Endecja” ?
Ciekawe, że w publicystyce, obok jawnych kolaborantów A. Bocheńskiego i Janusza Roszki, głównym gromicielem powstań i chwalcą Wielopolskiego był osławiony katolewicowy publicysta Stanisław Stomma. Przez dziesięciolecia był on wraz Jerzym Turowiczem głównym filarem skrajnie prożydowskiego (taki jest po dziś dzień) „Tygodnika Powszechnego”. Stomma wypisywał wyjątkowo wielkie bzdury w obronie Wielopolskiego i w potępieniu polskich powstań. Szczególnie żałośnie „wsławił się” swym atakiem na Powstanie Styczniowe w artykule ogłoszonym 25 stycznia 1963 r. w „Tygodniku Powszechnym” pt. „Z kurzem krwi bratniej”. Artykuł Stommy był skrajnym wyrazem prorosyjskiej służalczości przy ocenie roli powstań polskich i grubiańskim paszkwilem na tradycje narodowe . Był paszkwilem pisanym ze skrajnie rusofilskich pozycji, godnych najgorszych XIX-wiecznych ugodowców-[ kolaborantów. Szczególnie oburzające było uogólnienie Stommy, dowodzące, że u źródeł Powstania Styczniowego, podobnie jak u źródeł innych powstań narodowych tkwił rzekomy polski kompleks antyrosyjski, który stał się dla Polaków przyczyną irracjonalnych „szaleństw”. Zmiażdżył go za ten paszkwil Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński we wspaniałej homilii, wygłoszonej 27 stycznia 1963 r. w kościele Św. Krzyża w Warszawie. Kazanie Prymasa było powszechnie uznawane za jedno z najpiękniejszych jego wystąpień w obronie prawdy o historii Polski. Głosiło wielce uargumentowaną obronę idei powstań Narodu i wyjaśniało ich prawdziwe przyczyny. Prymas wystąpił z płomienną obroną zniesławianego przez Stommę narodu, który musiał powiedzieć „nie” carowi , depczącemu polskie prawa i żądającemu, byśmy raz na zawsze wyrzekli się marzeń o Niepodległej. Jak powiedział Prymas Polski: „Wyczytałem ostatnio przedziwne zdanie: ktoś zastanawiający się, dlaczego Powstanie wybuchło w Królestwie Kongresowym, a nie w Wielkopolsce czy Małopolsce, odpowiada sobie, że byliśmy podobno owładnięci „kompleksem antyrosyjskim”. Z tym wiązało się całe jego dalsze rozumowanie. Wydaje mi się, że nie ma nic bardziej niesprawiedliwego, pomijając już, że historycznie nie jest prawdą, jakoby Powstanie wybuchło tylko tutaj. Ono było właściwie wszędzie, ono było w duszy każdego Polaka, żyjącego w granicach trzech kordonów. A wynikało to, nie z takiego czy innego kompleksu, bo kompleks jest czymś chorobliwym, podczas gdy my mieliśmy zdrowe dążenie do wolności, pogwałconej i odebranej nam, i mniejsza o to, kto je nam odebrał i jakim językiem mówił, ważne jest, że gwałcił prawo narodu do wolności. (Podkr.-JRN). (Por. szerzej: „Aby Polska Polską była”, wybór myśli Prymasa Tysiąclecia o Narodzie, przygotowany przez J. R. Nowaka, wyd. II, Warszawa 2013, ss.32-34).
Polemizował z idealizacją Wielopolskiego przez Stommę założyciel i redaktor naczelny Wydawnictwa „Znak” Jacek Woźniakowski. W publikowanym na łamach „Tygodnika Powszechnego” w dniu 3 lutego 1963 r. eseju „Inni szatani byli tam czynni” Woźniakowski pisał m.in.: „Ze swej strony Wielopolski miał trafne rozeznania polityczne, ale zarazem był mamutem okazowym, upartym i brutalnym. (Podkr.-JRN). Nie dostrzegał w ogóle problemów społecznych, zwłaszcza najważniejszej wówczas sprawy chłopskiej. Stanisław Stomma też nie docenia jej roli w powstaniu. Oczynszowanie chłopów niczego wówczas nie załatwiało: wedle Michała Bobrzyńskiego wszak „sam Aleksander(car- JRN) zwrócił uwagę Wielopolskiego na to, że projekt te nie jest korzystny dla włościan, ten jednak się zaciął”.
Warto przy okazji zwrócić uwagę, że pochodzenie niektórych historyków publicystów bardzo często oddziaływuje na stronniczość ich relacji na temat różnych postaci historycznych. Widać to np. w bardzo wyraźnie w stosunku niektórych osób do postaci króla - targowiczanina Stanisława Augusta Poniatowskiego, wielce zadłużonego u Żydów i wielce im sprzyjającego. Nie przypadkowo do jego czołowych współczesnych obrońców należał znany pisarz żydowskiego pochodzenia Marian Brandys. Inny pisarz żydowskiego pochodzenia, niegdyś fanatyczny stalinista (vide jego służalczy wiersz o marszałku K. Rokossowskim „Orzeł”) Józef Hen (właśc. Józef Henryk Cukier) „popisał się” dość głupawą apoteozą króla Stasia w książce „Mój przyjaciel król. Opowieść o Stanisławie Auguście”. Z kolei autorzy pochodzenia żydowskiego częstokroć popisywali się bardzo spaczonymi negatywnymi ustosunkowaniami do postaci historycznych, które w jakiś sposób zadarły z Żydami. Vide np. znany historyk żydowskiego pochodzenia Adam Kersten, który pisząc o czasach „Potopu” przejaskrawiał negatywy w obrazie hetmana Stefana Czarnieckiego, znanego z bezlitosnego karania służącym Szwedom zdrajców żydowskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz