))Zapraszamy na Oficjalną Stronę internetowa Jerzego Roberta Nowaka((

piątek, 22 kwietnia 2016

O facecie, który napisał podanie o Nagrodę Nobla


(Fragment z pamiętników „Wichry życia”)

W przygotowywanym do druku pierwszym tomie pamiętników „Wichry życia” sporo piszę o moim dość barwnym pobycie w warszawskim akademiku przy ul. Kickiego. Ileż przyjaciół pozostało mi z tego okresu Był to akademik dość biedny, ale pełen humoru i zabawnych historii. Oto jedna z nich.

Akademicka nuda na Kicu skłaniała tym łatwiej też do robienia innych wygłupów, tzw. robienia w konia. Najsłynniejsza pod tym względem była historia repatrianta z Rosji, który wystąpił z podaniem o Nagrodę Nobla. Jak do tego wszystkiego doszło? Otóż w Rosji Sowieckiej przez cały czas stalinowski, a i przez pierwsze lata rządów N.S. Chruszczowa, nie pisano o jakiejś tam burżuazyjnej nagrodzie Nobla. Biedny repatriant z Rosji miał więc prawo nie wiedzieć, czym jest taka nagroda Nobla. Studiował jednak już przez dwa lata w Polsce na filologii rosyjskiej, i gdyby choć trochę czytał, to by na pewno czegoś się dowiedział o Nagrodzie Nobla i noblistach. Było dokładnie inaczej i biedaczyna strasznie zapłacił za swą niewiedzę gdzieś na jesieni 1957 roku. Któregoś wieczoru, grupa studentów, jak zwykle, pitrasiła coś przy kuchenkach gazowych, wykorzystując czas do gorących dyskusji politycznych. Akurat chodziło o nagrodę Nobla dla Borysa Pasternaka za powieść „Doktor Żywago”. Sowieccy oficjele rozpoczęli straszną nagonkę na Pasternaka, określając powieść jako wyraz antysowieckiego szaleństwa. Sam Chruszczow nazwał Pasternaka świnią, niewdzięczną Rosji za chleb, który zjada. Pasternaka zmuszono w końcu nawet do rezygnacji z przyjęcia słynnej Nagrody. Studenci właśnie gorąco dyskutowali przy kuchenkach o całej sprawie, gdy podszedł student repatriant – nazwijmy go Henio Zwierzchowski (imię i nazwisko zmyślone), i nie wiedząc o co chodzi, zapytał, a co to jest ta nagroda Nobla? Wszyscy zorientowali się od razu, że mają do czynienia ze znakomitą ofiarą do przyszłego dowcipu. Zgodnie zawołali – „Jak to, Heniu, to ty nie dostałeś tej nagrody? To przecież zasiłek dla najuboższych, a zwłaszcza repatriantów. Zobacz, jaką niesprawiedliwość popełniono wobec ciebie! Pasternak, syn bogatych badylarzy z Milanówka, co mają Mercedesa, dostał tego Nobla, a ciebie pominęły te cholery. Musisz interweniować jak najszybciej w dziekanacie, w Zrzeszeniu Studentów, etc., bo ci cała ta tak zasłużona nagroda przepadnie. A zresztą, pomożemy Ci” – i w mig podyktowali mu piękne podanko do prodziekan wydziału filologii prof. Janiny Kulczyckiej-Saloni, skądinąd świetnej specjalistki od Żeromskiego i Prusa. W podanku stwierdzano: „Ja, Henryk Zwierzchowski, proszę o przyznanie mi jak najszybciej Nagrody Nobla, która mi się słusznie należy. Dostał ją przecież tak niesprawiedliwie Borys Pasternak, syn bogatych badylarzy z Milanówka, tych co mają Mercedesa. Uprzejmie proszę Panią dziekan o naprawienie tej tak rażącej krzywdy”. Prof. Kulczycka-Saloni, przeczytawszy podanko, natychmiast wyrzuciła biednego Henia za drzwi, grożąc mu, że długo popamięta tak niewczesne głupie żarty. Cały dowcip okazał się niestety dość okrutny w skutkach dla niedoszłego noblisty. Gdy tylko pojawiał się w stołówce uniwersyteckiej lub przed gmachem Biblioteki UW, zaraz znajdował się ktoś, kto wołał: „Ty, noblista, pożycz kolegom coś z Twej nagrody. Nie bądź taką sknerą!”. Biedny Henio w końcu musiał przenieść się na studia do innego miasta.

PS. Bardzo proszę o skontaktowanie się ze mną Roberta Jakubowskiego, świetnego kompana z Kica, i przez rok współmieszkańca pokoju w akademiku, z którym od dziesięcioleci utraciłem kontakt, a teraz serdecznie pozdrawiam, Robert Nowak.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz